wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 19 ♥. - ' Mmm. Nawet nie wiesz ile na to czekałem. '

7 komentarzy = następna notka .  Czytasz = Komentujesz   

Dodawać muzykę do rozdziałów ? : ) 
Banaan . : D

---------------------------------------------------------
Wstałam równo o 7 przez budzik w moim telefonie, który nastawiłam jeszcze wczoraj wieczorem przed zaśnięciem. Dzisiejszy dzień ma się okazać najlepszym dniem mojego życia więc zaplanowałam go sobie w punktach. Muszę trzeźwo myśleć, bo do załatwienia jest jeszcze wiele spraw. Wiadomo najlepiej jest wszystko robić na ostatnią chwilę. ( Czujecie ten sarkazm ? ) A więc, żeby zrealizować mój plan od początku do końca muszę zacząć już teraz prawda ? Westchnęłam, bo nie do końca jeszcze kontaktowałam. Rzadko kiedy wstaję o 7 nie mówiąc już o wcześniejszej godzinie. A więc tak, każdy plan zaczyna się od punktu pierwszego, a na mojej liście ten podpunkt dotyczył ubrania się i zjedzenia czegoś w zaledwie 15 min. gdyby zeszło mi więcej cały plan poszedłby się rypać. Pognałam szybko do szafy ubierając się wygodnie we wczorajsze przygotowane ciuchy. Nie było po co się stroić, ale był to strój, w którym śmiało mogę pokazać się na mieście gdyby zaszła taka potrzeba. Związałam włosy w niedbałego koka i zbiegłam na dół po schodach. Wrzuciłam dwie kromki do tostera i wyciągnęłam dżem. Dzisiaj nie było czasu na co innego, z resztą chodzi tylko o to, żeby zaspokoić pierwszy głód i nie chodzić cały dzień z pustym brzuchem. Wszystko to zajęło mi około 10 min. więc zadowolona pobiegłam na górę, szybko przejechałam jeszcze oczy tuszem i chwytając telefon ponownie pojawiłam się w salonie.

( ROZMOWA )
- Już idziemy. Zaraz będziemy przepraszam. Rose jest już w drodze.
- Spoko. Nie ma opóźnienia. Drzwi otwarte więc wchodźcie. Ja zadzwonię do Juli. 
- Ok. Do zobaczenia za chwilę.

Zakończyłam połączenie telefoniczne z El i tym razem wybrałam numer do Julki. 

( ROZMOWA )
- Hej kaktusie.
- Siemasz słonko. Co jest ? 
- Widzę, że humor dopisuje. To dobrze. Kiedy będziesz na lotnisku w Londynie.
- Właśnie wchodzę na pokład samolotu. Planowo powinnam być około 10 z wszystkimi już załatwieniami. 
- No to dobrze. Przyjadę po ciebie.
- Dzięki. 
- Nie ma sprawy. A co z Adamem ? 
- Jest dobrze. Teraz tylko czekać, aż przyjmie mu się przeszczep.
- No to dobrze. - mruknęłam.- Wiesz ja muszę już kończyć. 
- Spoko. Do zobaczenia.
- Pa.pa. - po raz kolejny rozłączyłam się, ale telefonu nie miałam zamiaru zostawić w spokoju. 
Wykręciłam numer do Liama.

( ROZMOWA )
- Hej małpo. 
- No cześć. Ładnie mnie witasz. - zaśmiał się. 
- Wiem, że czas cie goni, więc na miejscu będziemy o 11. Właśnie będziemy wychodzić z hotelu.
- Ok. Jakby co, wiesz co robić. 
- Jasne. Ada ? 
- Mhm. 
- Dzięki. Jesteś wspaniała.
- Nie przesadzaj. Pa. - rozłączyłam się pośpiesznie, bo chyba Zayn się skapnął, że zadzwoniłam do Li. 
Od tamtego sms'a wczoraj wieczorem, mimo, że chłopak napisał do mnie chyba z 100 wiadomości na żadną nie odpowiedziałam. Nie to, że go unikam. O nie ! Ja po prostu chcę, żeby o niczym nie wiedział wcześniej. Podjęłam decyzję, a on nawet jeśli ma być za to zły musi poczekać. Odłożyłam telefon na stolik w momencie kiedy dziewczyny wparowały do salonu o dziwo z Rose na czele. Przywitałam się z nimi i przedstawiłam relację z telefonów, które wykonałam przed chwilą.

Czas na punkt drugi : Czy wszystko jest spakowane ? 
- Dan ? 
- Tak ? 
- Liam i ty. Spakowani ? 
- Tak. 
- Rose i Niall. - popatrzyłam na blondynkę, która pokiwała głową. Następna była El z Louisem. W tym wypadku ona też przytaknęła.
- Ja i Zayn również, Harry i Julka spakowani. 

Punkt trzeci: Paul.
- Ja do niego zadzwonię, ty zobacz czy nie ma opóźnienia na lotniskach i zobacz co z transportem, a Rose i Els zajmą się przyczepą i wyposażeniem. - zaoferowała się Dan i już wykręciła numer do menadżera chłopaków.
- Dobra to za 20 min. każdy mówi, czego się dowiedział. - powiedziałam i poszłam po laptopa na górę. Wystukałam adres lotniska i szczerze mówiąc dobrze, że to zrobiłam, bo okazało się, że samolot Juli ma opóźnienie. Z transportem było wszystko ok. Wzięłam urządzenie ze sobą jakby mogło się jeszcze przydać i zlazłam ponownie na dół. Od tego biegania po schodach słowo daję, można schudnąć. Zaśmiałam się pod nosem i dołączyłam do blondynki i dziewczyny Lou.
- No i jak ?
- Wszystko dobrze. Tom poinformował nas, że przyczepy są. W domku nie brakuje jedzenia, więc głodomorek powinien być zadowolony.
- Świetnie. - przytuliłam je.
- Julka ma małe opóźnienie, a poza tym jest ok.
- Dobra, wiesz tak myślałyśmy, że my możemy z nią pojechać.
- Dzięki. - powiedziałam i dołączyła do nas Dani.
- Wszystko gra.

Punkt czwarty:Walizki.
- No to panieny wszystko mamy ?- zapytała Ro.
- Tak. Dobra to wynosimy. - pod dom przyjechał Paul wozem dostawczym.
- Cześć dziewczyny. - przytulił każdą z nas. - No i jak tam ?
- Cześć. Wszystko idzie jak po maśle.
- No to dobrze. Jak dojadę na miejsce to zadzwonię. Do zobaczenia. Bawcie się dobrze dzieciaki.
- Dzięki Pa. - krzyknęłyśmy równo co przyprawiło nas o śmiech.

Punkt piąty i szósty: Odbiórka Juli i chłopaków z lotniska.
- Ej dziewczyny, mam pomysł pojechałybyście z Julą na miejsce, a ja zajęłabym się chłopakami.
- Czekaj, czekaj. Jaki pomysł ? Ada znam ten twój błysk co ty kombinujesz.
- No dobra powiem wam, ale macie się zgodzić. - przyjaciółki popatrzyły po sobie niepewnie i z '' lekkim '' ociąganiem skinęły głowami.
- No to do dzieła. - szepnęłam i powiedziałam im co wymyśliłam. Kiedy wyjaśniłam im wszystko, poinformowałam o moim planie Li. Odpisał, że się zgadza i może być ciekawie. Nie może być tylko będzie poprawiłam go w myślach i wróciłam do ostatnich przygotować przed ostatecznym wyjściem z domu.

***

Równo o 10 spodziewając się korków wyjechałyśmy z domu na lotnisko. Dziewczyny w osobnym aucie, a ja w osobnym, które miało podjechać, pod specjalnie wynajętą salę, gdzie bez żadnych fanek i reporterów chłopcy mogą wsiąść do auta. Tak jak się spodziewałam, w korkach spędziliśmy co najmniej 30 min. więc w zapasie było jeszcze trochę czasu. Przez całą tą jazdę, kontaktowałam się z lejdis przez SMS'y, które miały pojechać po Julę, ale na główne lotnisko. Wszystko szło jak po maśle, kiedy nagle droga, którą jechaliśmy została zamknięta, przez to, że kilka metrów dalej był wypadek. Zaklęłam pod nosem i wysyłając wiadomość do dziewczyn, że idziemy pieszo podałam kierowcy plik banknotów. Wyskoczyłam jak oparzona z auta i wybrałam numer Paula, a kiedy odebrał rzuciłam do słuchawki tylko krótkie: '' Zmiana planów, samochody muszą być pod halą i lotniskiem. Dasz radę to załatwić ? '' Kiedy usłyszałam potwierdzającą odpowiedź, podziękowałam i pospiesznie rozłączyłam się. Przyjaciółki dołączyły do mnie przechodząc przez dwie przecznice, które nas dzieliły i teraz miarowym chodem szłyśmy w stronę wielkiego budynku. Ale kiedy tylko spostrzegłam na zegarku 10:45 przestraszona zaczęłam biec. Zdyszane wbiegłyśmy do tłocznego holu i żegnając się krótko pobiegłyśmy w swoje strony. Biegiem pokonałam naprawdę dużą odległość, ale kiedy znalazłam się pod drzwiami do hali gwałtownie się zatrzymałam i licząc do 10 mocno zaciągnęłam się powietrzem. Odetchnęłam jeszcze raz i niezdarnie pchnęłam metalowe drzwi. Samolot własnie usiadł na płycie lotniska. Odczekałam chwilę, a kiedy sylwetka Liasia wyłoniła się zza 
drzwi, wiedziałam już, że jak najszybciej muszę się z nimi przytulić i pobiegłam pędem do szklanych drzwi. 

Przestraszyłam się trochę kiedy z samolotu nie wysiadł Zayn, ale po kilku minutach i jego zobaczyłam, ale wtedy, wtedy kompletnie mnie zamurowało. Staliśmy tak i patrzyliśmy na siebie, i gdyby nie wibracja wydobywająca się z mojego telefonu pewnie robilibyśmy to nadal. Zignorowałam brzęczący telefon i rzuciłam się w kierunku chłopaka. Kiedy już do niego dobiegłam wskoczyłam na niego, oplatając w pasie i zachłannie wpiłam się w jego usta. Oszołomiony siłą z jaką na niego naparłam zachwiał się, ale po chwili utrzymał równowagę i włączył się do pocałunku. Poczułam jak uśmiecha się, a kiedy w końcu się od niego oderwałam wymruczał mi do ucha.
- Mmm. Nawet nie wiesz ile na to czekałem.
- Wiem. - odgryzłam się równie cicho co on. Nie odsuwając się o ani milimetr ode mnie, znowu przybliżył swoje usta do mojego ucha.
- Ty w dresach i bez makijażu to piękny widok.- powiedział lekko przygryzając płatek mojego ucha.
- Przepraszam. - zatopiłam głowę w jego ramionach i zaciągnęłam się zapachem jego perfum, ale to nie były perfumy pomieszane z dymem papierosowym, tylko perfumy, perfumy Zayna, które tak bardzo kochałam. Uśmiechnęłam się pod nosem. 

***

- No chłopaki. Pakować się do samochodu.- machnęłam ręką, a czwórka głupoli przepychając się zajęła miejsca w vanie. 
- Panie przodem. - usłyszałam i spojrzałam na splecione dłonie moje i Zayna. Wsiadłam posłusznie do samochodu z uśmiechem na twarzy. Przedstawienie czas zacząć. Szkoda, że chłopaki nie wiedzą co dla nich szykuję. Nie wiedzą też, że zamierzam ich WYKORZYSTAĆ. Ale ciiii... Nie zdradzę nic więcej.