piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 21 ♥. - ' Nie pozwolę ci odejść.. '

Wstałam z ziemi i śmiejąc się pokręciłam głową. Moi przyjaciele dalej leżeli w piasku i za bardzo nie śmieszyło im się żeby wstać, ale ktoś musiał przyprowadzić ich do porządku.
- Ej ! No już wstawać z ziemi. Trzeba rozbić namioty i poupychać jakoś te wasze walizki z busie.
- No juuuuż. Ada daj się nacieszyć chwilą.
- Dobra to wy się cieszcie, a ja idę coś zrobić, bo nie mam zamiaru latać po nocy w poszukiwaniu choćby pary majtek.
- Dobra.Panowie Ad ma rację. Ruszać seksowne tyłeczki i rozkładać namioty. - poparła mnie Rose na co Niall zaczął protestować.
- Zaraz, zaraz.. my będziemy rozkładać namioty i znając życie pewnie chować torby, a wy co będziecie robić ?
- No właśnie.. - dołączył Louis.
- Kotki my to wszystko przygotowałyśmy wolne się nam należy.
- Dokładnie. To tak, Zayn Louis i Liam rozkładają namioty, Niall ty tak bardzo chciałeś to zajmiesz się torbami, a ty Harry weź się przebiegnij i zrób nam jakieś drineczki. - Zarządziłam i razem z dziewczynami poszłyśmy po leżaki. Niestety nawet nie zdążyłyśmy się  dobrze rozłożyć, kiedy o pomoc zaczęli błagać chłopcy. Mogłoby się wydawać, że w rozłożeniu namiotu nie ma nic trudnego.. a jednak sprawiło im to trudność. Podeszłam do Zayna którego w całości zakrywał szeleszczący materiał, a on sam kręcił się by się z niego uwolnić i kiedy się potknął wpadł na mnie.
- Uważaj niezdaro. - jednym zwinnym ruchem ściągnęłam czarną płachtę z twarzy chłopaka.
- Ja niezdara ? Poczekaj zaraz pokażę ci co ten niezdara potrafi. - wpił się w moje usta lekko przygryzając moją dolną wargę.
- Widzisz na twoje usta trafiłem bez problemu. - zaczęłam się śmiać kręcąc głową.
- Głupek. Choć pomogę ci.. bo moja NIEZDARA nie potrafi nawet wyplątać się z namiotu !
- Dalej uważasz że jestem niezdarą ? - zaczął niebezpiecznie się zbliżać rozkładając ręce, zaczęłam się niekontrolowanie śmiać i uciekać przed chłopakiem.

<< Perspektywa Julii >>
Ada i Zayn gonią się po całej polanie, a ja smętnie patrzę na każdego, nie umiem poradzić sobie z zaistniałą sytuacją i wykrzesać, choć odrobinę radości. Oczywiście, że jestem szczęśliwa, że między nią a chłopakiem jest NARESZCIE dobrze, ale z drugiej strony pojawia się we mnie zazdrość, nie.. to raczej smutek, bo kiedy patrzę tak na nich to wyobrażam sobie siebie i Hazzę w podobnej sytuacji. Nie mogę darować sobie tego, że przez taką głupotę wszystko się rozpadło.. Nie mogę patrzeć spokojnie i udawać że jest dobrze, dlatego.. muszę, muszę to zrobić.. Przekonywałam samą siebie, że tak będzie lepiej, przecież mówił że mnie kocha..
- Ej laski, co tak siedzicie ? No JUŻ wskakiwać w bikini idziemy na plażę i robimy imprezkę. - niespodziewanie zza krzaków wyskoczył Louis, a ja lekko podskoczyłam przestraszona nagłym pojawieniem się bruneta..
- Co ? -zaskoczona nie byłam w stanie nic więcej odpowiedzieć.
- No na plażę, Ad pochwaliła się, że znalazła dla nas kawałek morza..
- Znalazła ?
- Nikogo tu jeszcze nie było, poza nią oczywiście, mówi że te tereny należą do jej cioci.. beka co ? Może natkniemy się na coś ciekawego.. - zamyślił się Lou puszczając wodze fantazji, a ja rzuciłam okiem na polanę. Wszystkie namioty były rozłożone, a przyjaciele rozeszli się, za pewne przebrać się i przygotować wszystko. Może.. może to jest odpowiedni moment ?
<< Perspektywa Ady >>
Od naszego przyjazdu tutaj mam wrażenie, że Julka jest smutna, może wcale nie chce tu być.. może nie umie odnaleźć się w tej sytuacji z Harrym ? Naprawdę nie wiem co o tym myśleć.. znam Julę i wiem, że coś ją gnębi.. Pogadam z nią potem, a teraz przygotuję najlepszą imprezę świata.. może to poprawi jej humor ? Mam nadzieję, bo szczerze nie podoba mi się jej smutna minka.. Poszłam do busa chłopaków i w kuchni, w której na dobre zadomowił się nasz głodomór zaczęłam przygotowywać jakieś przystawki. Właśnie kroiłam ogórka, kiedy przyszła do mnie moja Juliet ♥
- Hej małpeczko ! - przytuliłam się do niej, bo straaaaaasznie się za nią stęskniłam. Od zawsze byłyśmy nierozłączne. Nie powstrzymała nas nawet ospa, która najpierw dopadła mnie a potem ją. - Ogóreczka ? - pomachałam jej zielonym warzywem przed nosem na co lekko się uśmiechnęła. GDZIE PODZIAŁA SIĘ MOJA JULA JA SIĘ PYTAM ?
- Możemy pogadać ? - spytała.
- Em.. jasne, zaraz przyjdę do was to pogadamy. - odpowiedziałam i wróciłam do krojenia.
- Ale.. to ważne..
- Mówiłaś coś ? - odwróciłam się, ale jej już nie było. Wzruszyłam ramionami.
<< Perspektywa Julii >>
- Ale.. to ważne.. - mruknęłam cicho, ale widocznie za cicho, bo Ada mnie nie usłyszała. Postanowiłam jednak, że ją zostawię sobie na koniec. Miałam straszne wyrzuty sumienia ale dalej nie dopuszczałam do siebie wiadomości, że jednak popełniam błąd. Wyszłam z tourbusa i wzrokiem powiodłam po 'naszym obozowisku' w oczy rzucił mi się Zayn, więc do niego podeszłam.
- Hej Zayn, możemy pogadać ?
- Coś się stało ? Przepraszam, ale Ad wrzeszczy na mnie już chyba 10 raz żebym jej pomógł.. Siła wyższa. - zaśmiał się. - Wszystko ok ?
- Tak.. Idź do niej. - uśmiechnęłam się blado, chciałabym mieć problemy takie jak oni.
- Na pewno ? Przepraszam.
- Nie szkodzi. Idź.. - powiedziałam, a po cichu dodałam.. mam jeszcze chwilkę.
Nie miałam im za złe, że nie mieli czasu. W końcu to moi przyjaciele, nie mogłabym się na nich gniewać. Przecież myślą, że przyjechałam bo.. bo już wszystko jest ok. Bo wróciłam do nich.
<< 30 min później >>
Cholera.. zaczynam się coraz bardziej denerwować, myślałam, że jak skończą to co robią to któreś ze mną pogada, ale nie zanosi się na to.. Impreza trwała w najlepsze.. Wszyscy siedzieli w kółku, nawet Harry.. śmiali się, opowiadali kawały, nawet Harry.. jedli, tańczyli, wygłupiali się, nawet Harry.. Ugh.. Harry, Harry, Harry, Harry.. Opuściłam ich na chwilę pod pretekstem pójścia do łazienki, a teraz stałam w zaroślach i przyglądałam się. Nagle ni stąd ni zowąd podeszłam do wieży z której leciała muzyka i wyłączyłam ją, zwracając uwagę na siebie. W końcu.
- Jula ? Co jest ? - rzuciła Ada ze zmartwionym wyrazem twarzy podnosząc się z kolan Zayna.
Zrobiło mi się smutno.. ona się martwiła, przez ten cały czas zamartwiała się o mnie, a ja tak po prostu oo od tak chcę ją.. chcę ją..
- Wyjeżdżam.. Przepraszam. Przyjechałam tutaj, tylko po swoje rzeczy, wracam na stałe do Polski. - wyrzuciłam to z siebie,  a po policzku spłynęła mi łza, jedna i jeszcze jedna. - Adam mnie potrzebuje, on..on - zacięłam się - przepraszam to nie miało być tak, ale doszła do tego jeszcze ta wycieczka.
- Wracasz do niego ? - wrzasnął Harry.
- Hazz.. - zaczęłam, ale chłopak odwrócił się i zniknął. I to by było na tyle jeśli chodzi o spokojne pożegnanie.
- Nie możesz.. Jula nie możesz. - Ad też miała łzy w oczach. - Miałyśmy być tutaj razem, pamiętasz ? To miał być nowy początek, a co z naszymi planami, a co ze mną ? - wzdrygnęłam się na lekko płaczliwy i głośny ton głosu Ad..
- Przepraszam, wiem to miały być najlepsze wakacje w naszym życiu.. miałyśmy być razem, ale nie mogę.
Dasz mi klucze do domu ? Pojadę spakować to co zostało jeszcze, za 5 godzin mam samolot.
- Co ? - jej głos zamienił się w krzyk.. - Nigdzie nie jedziesz ! No dalej powiedz jej Zayn, że nie jedzie. - popatrzyła na chłopaka. - Louis ? Dan ? - powiodła spojrzeniem po reszcie. - Czy was do reszty pojebało ? - wyrzuciła ręce do góry w geście rezygnacji i rzuciła się w kierunku polany.
- Ada.. zaczekaj, to nie tak. - rzuciłam jeszcze, ale już jej nie było.
- Pójdę za nią - odezwał się mulat i też zniknął. Pozostała 6 patrzyła na mnie, ale nie mówili nic.
- Powiedzcie chociaż, że wy nie jesteście źli.
- Oczywiście, że nie.. To twój wybór skarbie, oczywiście, że nam smutno, ale nie wiem jak reszta, ale ja rozumiem twoją decyzję. - uśmiechnęła się El i ciasno oplotła mnie ramionami, po chwili dołączyła do niej reszta.
***
<< Perspektywa Ady >>
- Cii słońce.. - powtarzał Zayn, gładząc moje plecy. Siedziałam zwinięta w kłębek i szlochałam ciasno oplatając swoje kolana. Nie wiem czemu tak zareagowałam.. powinnam pozwolić jej odejść, ale nie mogłam pozwolić popełnić jej tego błędu jeszcze raz, on ją skrzywdzi, ja to wiem.
- Ad pozwól jej wyjechać, jeśli ją kochasz to pozwól jej odejść i dokonać wyboru. - szepnął. - Mogę dać jej te klucze ?
- Nie.. muszę się pożegnać. - wychlipałam cichutko i otarłam łzy, chwyciłam klucze i szybko wyszłam z namiotu.
Chwilę potem ściskałam drobne ciało dziewczyny i powtarzałam,że będę tęsknić.
- Kocham cię - powtórzyłam setny raz zanim wsiadła do samochodu z Louisem i odjechała..
***
Siedzieliśmy wszyscy z grobowymi minami kiedy Harry wrócił.
- Pojechała ? - spytał beznamiętnie, a we mnie się zagotowało.
- Tak pojechała ! I nie wróci ! A wiesz co jest w tym najgorsze ? Że traktuję ją jak siostrę, ale tym razem to nie ode mnie zależy czy zmieni decyzję TYLKO od ciebie kretynie ! - wybuchnęłam wrzeszcząc.
- Tak ? Jaka szkoda, że kiedy ja martwiłem się i dzwoniłem ONA była z NIM ! Teraz też idzie do NIEGO !
- Harry jesteś największym kretynem jakiego widział świat ! Przecież to przez niego ona teraz jest w drodze na to pieprzone lotnisko. Mówiła ci dlaczego nie potrafiła komuś zaufać ? Bo on ją oszukiwał, manipulował, zdradzał, ale ona i tak do niego wracała kiedy przychodził do niej ze smutną miną i kwiatkiem. Nie potrafiła mu odmówić i teraz też pewnie tak jest. Na początku myślałam, że jest zakochany, ale den dupek jest chory,  a jego obsesją jest Jula.. skrzywdzi ją, a mnie przy niej nie będzie.. - ponownie zalałam się łzami.. Harry mruknął coś, ale mój krzyk chyba mu coś uzmysłowił.
- Harry.. proszę, jeśli nie dla siebie to zrób to dla mnie.. powstrzymaj ją. - szepnęła, a chłopak popatrzył chwilę na mnie i zniknął.
<< Perspektywa Julii >>
- No i jak mała ? Trzymasz się ? - Lou położył rękę na moim kolanie i przyjacielsko mnie po nim poklepał. Uśmiechnęłam się na ten gest.
- Szczerze ? Wcale, ale nie ważne. Możesz odwieść mnie do domu ? Stamtąd pojadę taksówką na lotnisku.
- Jak chcesz.. - dalej jechaliśmy w zupełnej ciszy kiedy Louis nagle się odezwał zerkając na mnie.
- To pierścionek od Hazzy prawda ? - wskazał na obrączkę z napisem '' love '' na moim palcu.
- Tak..
- Nie uważasz, że popełniasz błąd ? Przepraszam, że ci to mówię, ale byliście tacy szczęśliwi, wydawało mi się że naprawdę się kochacie.
- Bo tak było. - szepnęłam. Po słowach Louisa zaczęłam mieć coraz większe wątpliwości, kocham Harrego tego byłam pewna..

***
Do odlotu zostało mi 30 min. po odprawie postanowiłam wejść już do samolotu. Przechodząc przez bramkę zauważyłam całującą się parę.. Potrząsnęłam głową, ale ruszyłam dalej. Nie było już odwrotu.. Nie mogę zmienić zdania, nie teraz.. Wchodziłam już na pokład kiedy ktoś chwycił mnie za rękę, przestraszyłam się, bo byłam jedną z pierwszych pasażerek, a za mną nikt nie szedł. Odwróciłam się i pierwsze co zobaczyłam to zielona głębia jego oczu. Harry przyciągnął mnie do siebie i wyszeptał do mojego ucha..


Nie pozwolę ci odejść. 

_______________________________________________
Taka tam walentynkowa NIESPODZIANKA <3 
Jeśli ktoś tu jeszcze jest, to piszcie czy wam się podoba..
Przepraszam za zwłokę.
Udanych Walentynek, a jutro dnia singla. xd



czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 20 ♥. - ' Właśnie kurwa zostaliście PORWANI ! '


7 komentarzy = następna notka .  Czytasz = Komentujesz   

Co myślicie o tym rozdziale ? podoba wam się ? przepraszam za zwłokę, wiem długo mnie nie było 
w dodatku wracam i daję wam takie coś, z mnóstwem powtórzeń, wiem , wiem, ale obiecałam
Juulia Klooch że dodam, i powstało coś takiego. Jeszcze raz was przepraszam .x
Jest tu jeszcze ktoś, jeśli nadal będziecie, to postaram się dodać coś szybciej. 
Masz i się ciesz <3 Z dedykacją dla ciebie. Pieroooogi. :* :D

______________________________________________________________________________

-
 Eeee Ada ? - spojrzałam na twarz Horana wykrzywioną w grymasie.
- Tak ? - uśmiechnęłam się, bo mój plan zaczął się sprawdzać.
- Gdzie jedziemy ? Żeby dojechać do naszego domu powinniśmy skręcić w tamtą stronę. - pokazał na przeciwny kierunek, a czwórka głupoli w jednym momencie spojrzała na mnie. EUREKA !
- Nie wiem o czym ty mówisz. - udałam, że nie wiem o co chodzi i zaczęłam czekać na rozwój wypadków.
- Ada, on ma rację.. - odezwał się Lou- Panie kierowco jedziemy w zły.. - nie dokończył.
- Cicho ! - warknęłam i przeniosłam wzrok na Li. Ten prawie niezauważalnie skinął głową.
- Jezuu.. co się tak pienisz ? - Lou się do mnie uśmiechnął, ale ja nie miałam w planach przyjąć jego przeprosin.
- Zamknąć się ! - wrzasnęłam po raz kolejny.
- Ada skarbie co cię opętało ?- odezwał się Zayn, próbując chwycić moją dłoń, odepchnęłam jego rękę i wstałam ze swojego miejsca.
- Co mnie opętało ? - zaśmiałam się złowieszczo (?). - Li może ty im powiesz ? - spojrzałam na przyjaciela. On również wstał i zaczął się śmiać.
- Oj robaczki. Zaskoczeni ? - spytał z udawanym niedowierzaniem.
- Ej o co chodzi to mi się nie podoba.. - wtrącił się Harry, ale wystarczyło, że spojrzałam na niego od razu zamknął buzię.
- Jak będziecie cicho to może się wam nic nie stanie.
- Ad ? Co się do cholery dzieje ? - spytał poddenerwowany Niall. - Liam ?
- Chcesz wiedzieć co się dzieje ? Właśnie kurwa zostaliście PORWANI ! - krzyknęłam. - A teraz siedzieć cicho.
- Jak porwani ? - histeryczny śmiech Louisa wypełnił pomieszczenie busa. - Hahaha. Dobry żart, a teraz serio pytam. 
- Mówię całkiem poważnie Tomlinson. 
- Liam ? O co tu chodzi ? - odezwał się Zayn, który po tym jak go odtrąciłam siedział jak zaczarowany.
- Na prawdę chcecie wiedzieć ? - spytał chłopak, a kiedy oni pokiwali głowami zaczął opowiadać. - To co powiedziała moja droga Ad to wszystko prawda, kiedyś dawno temu jeszcze przez X-FACTOREM znaliśmy się, i to była bardzoooo interesująca znajomość. Pochodziliśmy z tak zwanych slamsów, więc kiedy któregoś dnia jak zwykle musiałem uciekać z domu przyrzekliśmy sobie, że będziemy bogaci.. Ściągnąłem Adę z Julą do Londynu, ale szczęście mi dopisało i nie musiałem nawet aranżować spotkania, bo sami się na nie natknęliście.
- Czy Jula.. Jula też jest w to zamieszana.
- O tak Hazzuś, Jula od początku miała za zadanie rozkochać w sobie któregoś z was.. - odpowiedziałam.
- Gdzie ona teraz jest ?
- Z dziewczynami, przyleciała dzisiaj i teraz zajmuje się waszymi księżniczkami w obozie, do którego jedziecie.
- Macie dziewczyny ?
- Tak głodomorku..- poruszałam zabawnie brwiami, żeby wiedział, że Rose też mamy.
- Przecież jesteś bogaty, Li.. niczego ci nie brakuje. Czemu to robisz ? Przynajmniej zostaw dziewczyny one niczego nie zrobiły ! - przejął się Niall.
- Nie mów tak do mnie ! - wrzasnął mój wspólnik. - Za was zgarnę dużo większą sumkę, poza tym znudziło mi się to świergolenie dla tych rozwrzeszczanych lasek,a mając wasze dziewczynki, będziecie bardziej ulegli nie ? Przecież chyba nie chcecie żeby stała się im krzywda. - wzruszył ramionami.
Resztę drogi przesiedzieliśmy w milczeniu, tylko chłopcy rzucali sobie przerażone spojrzenia. Tak miało być, kurwa tak miało być. W myślach zacierałam ręce z radości, że wszystko idzie po mojej myśli.
- Dojeżdżamy, nie będziecie próbować uciekać, to nie będzie potrzeby was wiązać, ale żebyście nie wiedzieli gdzie jesteśmy zawiąże wam przepaski na oczy. Peyne podał mi kawałki czarnego materiału, a ja zaczęłam podchodzić do każdego z nich i wiązać im go na wysokości oczu. Jednak kiedy podeszłam do Zayna, chłopak wstrzymał oddech i kiedy miałam się oddalić macając chwycił mnie za nadgarstek.
- Powiedz mi, że to kurwa jest jakiś żart.. powiedz to. - wyszeptał, jednak mimo tego słowa które wypowiadał, aż wrzeszczały.
- Przykro mi, ale nie. - odpowiedziałam kpiącym głosem i wyrwałam rękę. - Byłeś mi tylko potrzebny do tego, żeby zbliżyć się do chłopaków i zwyczajnie chciałam sprawić ci ból.. Tak po prostu. - moje ramiona uniosły się ku górze, mimo to on tego nie zauważył. 
- Dlaczego ? - to pytanie zawisło nad każdym aż do końca podróży..
Samochód się zatrzymał, a ja wydałam komendę. Liam stał już na polu i nadzorował wyjście każdego z czterech przyjaciół.
- No rusz się ! - krzyknęłam popychając mulata, ten jednak bez słowa powoli wyszedł z samochodu.
- Dzięki Ted. Pomożesz nam z nimi ? - zagadnęłam kierowcę, kiedy dziewczyny cichaczem podeszły do busu i zaczęły wyciągać walizki.

Postanowiłam, że do obozowiska pójdziemy okrężną drogą, żeby nasze gwiazdy bardziej się zmęczyły. Specjalnie nakierowałam Nialla na korzeń.
- Jak leziesz. Patrz pod nogi ! - roześmiałam się ze swoich słów i ponownie pociągnęłam go za ramię.
Wreszcie dotarliśmy do obozowiska, ustawiliśmy ich w rzędzie. Po chwili dało się słyszeć huk armaty,( nie wiem jak odebrali to chłopcy) i donośnie '' NIESPODZIANKA ! ''
Czarne przepaski opadły, a miny tych wariatów były bezcenne. 
- Ale...ale...ale jak ? - zaczął jąkać się Hazza.
- Nabrałam was.. - zaśmiałam się razem z Daddym i dziewczynami, bo oni dalej nie dowierzali, że to był czysty, niewinny blef.
- Czy małpo ! - teraz to oni wrzasnęli i przygwoździli mnie do ziemi.
- Pomyślałam, że przydadzą wam się wakacje.
- Jesteś boska. - usłyszałam w odpowiedzi. - Powinnaś zamiast do szkoły artystycznej, pójść na akademię aktorską. - po raz kolejny zaśmiałam się. - Dzięki, dzięki, dzięki. Tego nam było trzeba.
- EJ JA TEŻ POMAGAŁEM ! - odezwał się mój zmyślony wspólnik.
- I my ! - dziewczyny też dały o sobie znać. Matołki wstały ze mnie, tylko po to, żeby złapać pozostałych i ponownie połączyć się w niedźwiedzim uścisku. 

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 19 ♥. - ' Mmm. Nawet nie wiesz ile na to czekałem. '

7 komentarzy = następna notka .  Czytasz = Komentujesz   

Dodawać muzykę do rozdziałów ? : ) 
Banaan . : D

---------------------------------------------------------
Wstałam równo o 7 przez budzik w moim telefonie, który nastawiłam jeszcze wczoraj wieczorem przed zaśnięciem. Dzisiejszy dzień ma się okazać najlepszym dniem mojego życia więc zaplanowałam go sobie w punktach. Muszę trzeźwo myśleć, bo do załatwienia jest jeszcze wiele spraw. Wiadomo najlepiej jest wszystko robić na ostatnią chwilę. ( Czujecie ten sarkazm ? ) A więc, żeby zrealizować mój plan od początku do końca muszę zacząć już teraz prawda ? Westchnęłam, bo nie do końca jeszcze kontaktowałam. Rzadko kiedy wstaję o 7 nie mówiąc już o wcześniejszej godzinie. A więc tak, każdy plan zaczyna się od punktu pierwszego, a na mojej liście ten podpunkt dotyczył ubrania się i zjedzenia czegoś w zaledwie 15 min. gdyby zeszło mi więcej cały plan poszedłby się rypać. Pognałam szybko do szafy ubierając się wygodnie we wczorajsze przygotowane ciuchy. Nie było po co się stroić, ale był to strój, w którym śmiało mogę pokazać się na mieście gdyby zaszła taka potrzeba. Związałam włosy w niedbałego koka i zbiegłam na dół po schodach. Wrzuciłam dwie kromki do tostera i wyciągnęłam dżem. Dzisiaj nie było czasu na co innego, z resztą chodzi tylko o to, żeby zaspokoić pierwszy głód i nie chodzić cały dzień z pustym brzuchem. Wszystko to zajęło mi około 10 min. więc zadowolona pobiegłam na górę, szybko przejechałam jeszcze oczy tuszem i chwytając telefon ponownie pojawiłam się w salonie.

( ROZMOWA )
- Już idziemy. Zaraz będziemy przepraszam. Rose jest już w drodze.
- Spoko. Nie ma opóźnienia. Drzwi otwarte więc wchodźcie. Ja zadzwonię do Juli. 
- Ok. Do zobaczenia za chwilę.

Zakończyłam połączenie telefoniczne z El i tym razem wybrałam numer do Julki. 

( ROZMOWA )
- Hej kaktusie.
- Siemasz słonko. Co jest ? 
- Widzę, że humor dopisuje. To dobrze. Kiedy będziesz na lotnisku w Londynie.
- Właśnie wchodzę na pokład samolotu. Planowo powinnam być około 10 z wszystkimi już załatwieniami. 
- No to dobrze. Przyjadę po ciebie.
- Dzięki. 
- Nie ma sprawy. A co z Adamem ? 
- Jest dobrze. Teraz tylko czekać, aż przyjmie mu się przeszczep.
- No to dobrze. - mruknęłam.- Wiesz ja muszę już kończyć. 
- Spoko. Do zobaczenia.
- Pa.pa. - po raz kolejny rozłączyłam się, ale telefonu nie miałam zamiaru zostawić w spokoju. 
Wykręciłam numer do Liama.

( ROZMOWA )
- Hej małpo. 
- No cześć. Ładnie mnie witasz. - zaśmiał się. 
- Wiem, że czas cie goni, więc na miejscu będziemy o 11. Właśnie będziemy wychodzić z hotelu.
- Ok. Jakby co, wiesz co robić. 
- Jasne. Ada ? 
- Mhm. 
- Dzięki. Jesteś wspaniała.
- Nie przesadzaj. Pa. - rozłączyłam się pośpiesznie, bo chyba Zayn się skapnął, że zadzwoniłam do Li. 
Od tamtego sms'a wczoraj wieczorem, mimo, że chłopak napisał do mnie chyba z 100 wiadomości na żadną nie odpowiedziałam. Nie to, że go unikam. O nie ! Ja po prostu chcę, żeby o niczym nie wiedział wcześniej. Podjęłam decyzję, a on nawet jeśli ma być za to zły musi poczekać. Odłożyłam telefon na stolik w momencie kiedy dziewczyny wparowały do salonu o dziwo z Rose na czele. Przywitałam się z nimi i przedstawiłam relację z telefonów, które wykonałam przed chwilą.

Czas na punkt drugi : Czy wszystko jest spakowane ? 
- Dan ? 
- Tak ? 
- Liam i ty. Spakowani ? 
- Tak. 
- Rose i Niall. - popatrzyłam na blondynkę, która pokiwała głową. Następna była El z Louisem. W tym wypadku ona też przytaknęła.
- Ja i Zayn również, Harry i Julka spakowani. 

Punkt trzeci: Paul.
- Ja do niego zadzwonię, ty zobacz czy nie ma opóźnienia na lotniskach i zobacz co z transportem, a Rose i Els zajmą się przyczepą i wyposażeniem. - zaoferowała się Dan i już wykręciła numer do menadżera chłopaków.
- Dobra to za 20 min. każdy mówi, czego się dowiedział. - powiedziałam i poszłam po laptopa na górę. Wystukałam adres lotniska i szczerze mówiąc dobrze, że to zrobiłam, bo okazało się, że samolot Juli ma opóźnienie. Z transportem było wszystko ok. Wzięłam urządzenie ze sobą jakby mogło się jeszcze przydać i zlazłam ponownie na dół. Od tego biegania po schodach słowo daję, można schudnąć. Zaśmiałam się pod nosem i dołączyłam do blondynki i dziewczyny Lou.
- No i jak ?
- Wszystko dobrze. Tom poinformował nas, że przyczepy są. W domku nie brakuje jedzenia, więc głodomorek powinien być zadowolony.
- Świetnie. - przytuliłam je.
- Julka ma małe opóźnienie, a poza tym jest ok.
- Dobra, wiesz tak myślałyśmy, że my możemy z nią pojechać.
- Dzięki. - powiedziałam i dołączyła do nas Dani.
- Wszystko gra.

Punkt czwarty:Walizki.
- No to panieny wszystko mamy ?- zapytała Ro.
- Tak. Dobra to wynosimy. - pod dom przyjechał Paul wozem dostawczym.
- Cześć dziewczyny. - przytulił każdą z nas. - No i jak tam ?
- Cześć. Wszystko idzie jak po maśle.
- No to dobrze. Jak dojadę na miejsce to zadzwonię. Do zobaczenia. Bawcie się dobrze dzieciaki.
- Dzięki Pa. - krzyknęłyśmy równo co przyprawiło nas o śmiech.

Punkt piąty i szósty: Odbiórka Juli i chłopaków z lotniska.
- Ej dziewczyny, mam pomysł pojechałybyście z Julą na miejsce, a ja zajęłabym się chłopakami.
- Czekaj, czekaj. Jaki pomysł ? Ada znam ten twój błysk co ty kombinujesz.
- No dobra powiem wam, ale macie się zgodzić. - przyjaciółki popatrzyły po sobie niepewnie i z '' lekkim '' ociąganiem skinęły głowami.
- No to do dzieła. - szepnęłam i powiedziałam im co wymyśliłam. Kiedy wyjaśniłam im wszystko, poinformowałam o moim planie Li. Odpisał, że się zgadza i może być ciekawie. Nie może być tylko będzie poprawiłam go w myślach i wróciłam do ostatnich przygotować przed ostatecznym wyjściem z domu.

***

Równo o 10 spodziewając się korków wyjechałyśmy z domu na lotnisko. Dziewczyny w osobnym aucie, a ja w osobnym, które miało podjechać, pod specjalnie wynajętą salę, gdzie bez żadnych fanek i reporterów chłopcy mogą wsiąść do auta. Tak jak się spodziewałam, w korkach spędziliśmy co najmniej 30 min. więc w zapasie było jeszcze trochę czasu. Przez całą tą jazdę, kontaktowałam się z lejdis przez SMS'y, które miały pojechać po Julę, ale na główne lotnisko. Wszystko szło jak po maśle, kiedy nagle droga, którą jechaliśmy została zamknięta, przez to, że kilka metrów dalej był wypadek. Zaklęłam pod nosem i wysyłając wiadomość do dziewczyn, że idziemy pieszo podałam kierowcy plik banknotów. Wyskoczyłam jak oparzona z auta i wybrałam numer Paula, a kiedy odebrał rzuciłam do słuchawki tylko krótkie: '' Zmiana planów, samochody muszą być pod halą i lotniskiem. Dasz radę to załatwić ? '' Kiedy usłyszałam potwierdzającą odpowiedź, podziękowałam i pospiesznie rozłączyłam się. Przyjaciółki dołączyły do mnie przechodząc przez dwie przecznice, które nas dzieliły i teraz miarowym chodem szłyśmy w stronę wielkiego budynku. Ale kiedy tylko spostrzegłam na zegarku 10:45 przestraszona zaczęłam biec. Zdyszane wbiegłyśmy do tłocznego holu i żegnając się krótko pobiegłyśmy w swoje strony. Biegiem pokonałam naprawdę dużą odległość, ale kiedy znalazłam się pod drzwiami do hali gwałtownie się zatrzymałam i licząc do 10 mocno zaciągnęłam się powietrzem. Odetchnęłam jeszcze raz i niezdarnie pchnęłam metalowe drzwi. Samolot własnie usiadł na płycie lotniska. Odczekałam chwilę, a kiedy sylwetka Liasia wyłoniła się zza 
drzwi, wiedziałam już, że jak najszybciej muszę się z nimi przytulić i pobiegłam pędem do szklanych drzwi. 

Przestraszyłam się trochę kiedy z samolotu nie wysiadł Zayn, ale po kilku minutach i jego zobaczyłam, ale wtedy, wtedy kompletnie mnie zamurowało. Staliśmy tak i patrzyliśmy na siebie, i gdyby nie wibracja wydobywająca się z mojego telefonu pewnie robilibyśmy to nadal. Zignorowałam brzęczący telefon i rzuciłam się w kierunku chłopaka. Kiedy już do niego dobiegłam wskoczyłam na niego, oplatając w pasie i zachłannie wpiłam się w jego usta. Oszołomiony siłą z jaką na niego naparłam zachwiał się, ale po chwili utrzymał równowagę i włączył się do pocałunku. Poczułam jak uśmiecha się, a kiedy w końcu się od niego oderwałam wymruczał mi do ucha.
- Mmm. Nawet nie wiesz ile na to czekałem.
- Wiem. - odgryzłam się równie cicho co on. Nie odsuwając się o ani milimetr ode mnie, znowu przybliżył swoje usta do mojego ucha.
- Ty w dresach i bez makijażu to piękny widok.- powiedział lekko przygryzając płatek mojego ucha.
- Przepraszam. - zatopiłam głowę w jego ramionach i zaciągnęłam się zapachem jego perfum, ale to nie były perfumy pomieszane z dymem papierosowym, tylko perfumy, perfumy Zayna, które tak bardzo kochałam. Uśmiechnęłam się pod nosem. 

***

- No chłopaki. Pakować się do samochodu.- machnęłam ręką, a czwórka głupoli przepychając się zajęła miejsca w vanie. 
- Panie przodem. - usłyszałam i spojrzałam na splecione dłonie moje i Zayna. Wsiadłam posłusznie do samochodu z uśmiechem na twarzy. Przedstawienie czas zacząć. Szkoda, że chłopaki nie wiedzą co dla nich szykuję. Nie wiedzą też, że zamierzam ich WYKORZYSTAĆ. Ale ciiii... Nie zdradzę nic więcej. 


środa, 3 lipca 2013

Rozdział 18 ♥ . - ' Kocham cię słyszysz ? Kocham. '


7 komentarzy = następna notka .  Czytasz = Komentujesz  

Co myślicie o tym rozdziale ? Mnie się on podoba. 

Dodawać muzykę do rozdziałów ? : ) 
Banaan . : D

--------------------------------------------------------------------------


Minęło już pieć dni, odkąd ostatni raz widziałam uśmiechnięte twarze chłopców. Wiadomo komunikujemy się, ale to nie jest to samo co wcześniej. Właśnie zostałam obudzona przez Zayna, który życzył mi słodkich snów. Debil nie pomyślał, że przez strefę czasową mogę jeszcze spać. No nic ochrzani się go potem. Wstałam leniwie się przeciągając. Dzisiaj miałam jechać na warsztaty fotograficzne i w gruncie rzeczy powinnam myśleć o tym jak zaimponować swojemu nowemu nauczycielowi, a i tak ciągle myślę o Julii, Adamie, obrażonym Harrym i . . . No dobra przyznam się . . I  o Zaynie. Tęsknię za nim. No w końcu się do tego przyznałam. Prowadząc swój wewnętrzny monolog wlazłam pod prysznic. Gorąca woda lała się ze mnie strumieniami. Wtarłam w ciało truskawkowy żel. Słodki zapach rozniósł się po całej łazience, a piana zabarwiła się na różowo. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Mój telefon zaczął wibrować przyprawiając mnie o '' zawał '' serca. Wyskoczyłam jak oparzona spod prysznica i w ekspresowym tempie zaczęłam wycierać się w biały, puszysty ręcznik. Zanim do końca osuszyłam ciało, telefon przestał dzwonić. Okazało się, że dzwonił do mnie Liam. Ucieszyłam się, bo długo wczoraj czekałam na ten telefon. Szybko wybrałam numer przyjaciela, czekając aż w słuchawce usłyszę pogodny ton głosu szatyna.

( TELEFON )
- Halo ? 
- Hej. Przepraszam, że nie odebrałam, ale siedziałam pod prysznicem. 
- Ah . . no tak. Zmiana czasowa. - chyba uderzył się w czoło bo słychać było niewyraźny plask.
- Słuchaj ! Zaraz odwiedzi cię Peazer z kluczami do naszego domu, a listę o którą prosiłaś masz już na skrzynce.
- Jej. Dzięki. A teraz Liam zrobisz coś jeszcze dla mnie ?
- Mhm .. . 
- Idź spać. Na pewno jesteś zmęczony. To co widzimy się niebawem. Dobranoc. 
- Dzięki Ad. Miłego dnia. - powiedział i zakończył połączenie. 


Odłożyłam telefon i dokończyłam moją kąpiel. Akurat zdążyłam się ubrać kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Z mokrymi włosami i ręcznikiem na ramieniu powędrowałam otworzyć. 
- Hej Ad. - nie zdążyłam nawet niczego powiedzieć po dziewczyna z kręconą czupryną na głowie '' przygniotła '' mnie drobnym ciałem zamykając w szczelnym uścisku. Brakowało mi jej. 
- Duusi . . . dusisz. - wyszeptałam kiedy zaczęło brakować mi powietrza.
- Um . . przepraszam. 
- Nie szkodzi. - posłałam jej promienny uśmiech. - Zjesz ze mną śniadanie. 
- No wiesz, spieszę się do pracy . 
- Proszę, Dan proszę. Tak dawno się nie widziałyśmy. Stęskniłam się, zwłaszcza teraz kiedy nie ma Julii. 
- Ja też tęskniłam. Hmm . . wiesz co ? Zrobimy tak. Ja teraz muszę uciekać, ale wieczorem na pewno potrzebujesz pomocy. Może o 17 w domu u chłopaków ? 
- Serio chcesz mi pomóc ? - zapewne w moich oczach pojawiła się iskierka radości, a na twarzy zagościł uśmiech.
- No jasne. Nie zostawię cię z tym samą. El gdyby mogła też by pomogła, powiedziała, że najwyżej przyjdzie później, ale znając ją pewnie nie da rady. Wiesz ma teraz jakieś testy. 
- No to wykluczone. Dzwoń do niej i powiedz, że ma się uczyć dzisiaj. - Dan zaśmiała się.
- No to co do 17 ? Wiesz cieszę się, że wymyśliłaś coś takiego. To na pewno zbliży nas wszystkich do siebie.
- Tak. Na pewno. Cieszę się, że ten pomysł ci się spodobał. Myślałam, że nie będziecie miały na to ochoty. 
- Co ty ? Byłam prze szczęśliwa jak Liam zadzwonił do mnie i mi wszystko wyjaśnił. 
- Dobra to ja nie zawracam ci już głowy. Do 17. Trzymaj się. - przytuliłam dziewczynę i odprowadziłam ją do wyjścia. Mój pomysł okazał się jednym wielkim sukcesem. Teraz jeszcze przebrnąć tylko przez prowizoryczną listę chłopaków, a  właściwie Li i jesteśmy w domu. Tak dużo do zrobienia a tak mało czasu.

Poszłam do kuchni i zrobiłam ciasto na racuchy. Dodałam jabłek i pierwszą porcję ciasta wylałam na patelnię. W między czasie kiedy na kuchence placuszki nabierały koloru ja przeglądałam skrzynkę pocztową. W jednej z wiadomości miałam listę, której teraz nie mogłam za chiny zgubić. Przełożyłam placuszki na talerz, polałam bitą śmietaną i udekorowałam borówkami i truskawkami. Do szklanki nalałam soku pomarańczowego i z śniadaniem na tacy powędrowałam do gabinetu cioci w którym była drukarka. Wydrukowałam listę tak na wszelki wypadek dwa razy. W tym czasie zdążyłam zjeść przygotowane śniadanie. Będąc w gabinecie uzmysłowiłam sobie, że dawno nie odzywałam się do cioci. Wybrałam jej numer z telefonu w gabinecie i czekałam. Odebrała dopiero za 8 sygnałem. 

( ROZMOWA )
- Halo ? 
- Cześć ciociu.
- Ooo . Ada kochanie. Co u ciebie ?
- Wszystko w porządku. Masz czas rozmawiać ? 
- No nie bardzo. A co u Julki ?
- Musiała pojechać do Polski. 
- Och. Co się stało ?
- Pamiętasz Adama. Jest chory, poprosił Julę żeby do niego przyjechała. 
- A to drań. Wiesz co Ad, bo ja muszę teraz iść. 
- Ciociu, a kiedy przyjedziesz ?
- Oj. I tu jest problem. Będziemy musieli w wujkiem zostać tu dłużej. Znacznie dłużej. Nie obrazisz się, jak zostawię dom pod twoją opieką. Pieniądze będę przelewać ci na konto.
- Nie. Nie obrażę się, ale nie chcę słyszeć nic o jakiś pieniądzach. - ciocia zaśmiała się cicho. 
- Jak sobie życzysz. Przepraszam, że nic ci nie powiedziałam. A teraz muszę już kończyć. Zadzwonię jak tyko będę miała chwilę. Wujek cię pozdrawiam. Pa kochanie.
- Też go pozdrów. Do zobaczenia.

Odłożyłam słuchawkę i z listą w ręku wróciłam do kuchni. Tam odstawiłam brudne naczynia do zmywarki. Miałam dziwne przeczucie, że nie tak szybko zobaczę ciocię, ale co się dziwić. Uczesałam włosy robiąc na nich fale i pomalowałam się. Do torby spakowałam swojego laptopa, lustrzankę z obiektywami, stojak pod aparat i klasyka. Do tego wrzuciłam jeszcze ładowarkę do komputera, telefon i baterie. Dzień zapowiadał się słonecznie więc postanowiłam się przejść. Z nauczycielką z warsztatów umówiłam się na 12, więc miałam co najmniej godzinę dla siebie. Zakluczyłam dom i wsadzając słuchawki w uszy, rytmicznie powędrowałam w kierunku szkoły, którą mam zamiar odwiedzić we wrześniu. Naukę zacznę tam na kierunku artystycznym, a jedną z dziedzin jest fotografia. Mam nadzieję, że na tych warsztatach poznam nowe koleżanki i łatwiej będzie mi na rozpoczęciu. Po drodze zobaczyłam dziewczynkę, która dmuchała bańki i nie mogłam się oprzeć pokusie zrobienia jej zdjęć. 




Nie wiem czy coś z tego wyszło, ale jestem bardzo ciekawa i nie mogę się doczekać momentu kiedy zgram je na komputer. Spojrzałam na zegarek i przyśpieszyłam kroku. Po 20 min. byłam na miejscu. Pod uczelnią znajdowało się już kilka dziewczyn i nawet jakiś chłopak. Na wszystko patrzyłam z daleka. Nagle telefon zaczął mi dzwonić. Z wzrokiem utkwionym w torebce i szukającym źródła dźwięku wpadłam na kogoś. 
- Przepraszam. - wydukałam i spojrzałam do góry. Mój wzrok najpierw padł na niebieskie jak ocean tęczówki, a potem na malinowe usta i zadarty nos.
- Nic nie szkodzi. Widziałem cię jak stałaś przy bramie i zrobiłem ci zdjęcie. I to nie przez ciebie wpadłaś na mnie. Chciałem po prostu cię lepiej poznać. - uśmiechnął się. - Jestem Max.
- Ada. Miło mi. Mówisz, że zrobiłeś mi zdj ? Czyli ty też przyszedłeś na warsztaty ?
- Tak a co ? 
- No to chyba będziemy chodzić do jednej klasy. - zaśmiałam się. Już chyba nie chciałam poznawać żadnych dziewczyn. Coś czułam, że Max mi w zupełności wystarczy. Biło od niego niesamowite ciepło. Aż chciało się go poznać bliżej i wtulić w ciepłe ciało. 

***

Byliśmy na warsztatach już od dobrych dwóch godzin. Pogoda nam sprzyjała, a widoki jakie nas otaczały aż prosiły się o sfotografowanie. Po tych kilkunastu albo kilkudziesięciu minutach spędzonych w towarzystwie Maxa mogłam śmiało powiedzieć o nim przyjaciel. Dużo się o nim dowiedziałam. Chłopak był, no cóż był prawie jak całość One Direction w jednej osobie. Och . . jak bardzo brakuje mi chłopaków, teraz dopiero zdałam sobie z tego sprawę. A no i nie zgadniecie Master gra na perkusji. Coś czuję, że mam już dla niego pracę. Spojrzałam na zegarek w tym samym czasie kiedy nasza nauczycielka ogłosiła krótką przerwę, pomyślałam, że mam świetną okazję, żeby zadzwonić do chłopaków. Włączyłam komputer, a kiedy zobaczyłam, że chłopcy są dostępni od razu wybrałam ich numer. Odebrali po pierwszym sygnale.
- No cześć zjeby. - wyszczerzyłam się do ekranu.
- Hej matołku. - przywitał się Lou. - Cześć. -burknął Harry - No witam szanowną panią - Niall-  A koguż ja to widzę ? Jaka piękna. - rozpromienił się Liam. 
- Eee. Nie przesadzaj, bo się zarumienię.
- Ekh. . ale ja nie mówię o tobie, tylko o tej kwitnącej wiśni za tobą.
- No piękne dzięki. 
- Hahahaha. - zaśmiali się, a ja razem z nimi.
- Wiesz, ty też całkiem ładnie dzisiaj wyglądasz. - pierwszy raz podczas tej rozmowy odezwał się Zayn, wydawał się jakiś przygaszony.
- A temu co ? 
- Eee. Nie przejmuj się, widział jakieś twoje zdj. w necie i zeżarł wszystkie pastylki, a teraz czeka aż łaskawie Paul wykupi mu więcej.
- Och. - wyrwało mi się. - Jakie zdj ? 
- Chyba sprzed szkoły, z jakimś chłopakiem.
- A mówisz o Masterze ? Nie wiedziałam, że ktoś mnie śledził.
- Co za Master ? - spytał Lou, a w oczach Zayna dostrzegłam gniew.
- Przyjaciel. A tak właściwie to wasz nowy perkusista. - uśmiechnęłam się rozbrajająco.
- ŻE CO PROSZĘ ? - wybuch Zayna przywołał mnie na ziemię.
- Chłopak ma talent, jest  świetny. - powiedziałam i nagle u mojego boku pojawił się Max.
- Z kim rozmawiasz ? - spytał. Odłożyłam laptopa i wytłumaczyłam mu co i jak. 
- Liam  skoro podobała ci się tak ta wiśnia to masz popatrz sobie na nią chwilę.

- Rozmawiam właśnie z One Direction. To moi przyjaciele i właśnie załatwiam ci robotę. Podziękujesz później.
- Oj ty łaskawcu. Chcesz kanapeczkę ? No wystaw dzióbek. - usłyszałam tylko brzdęk szkła , a potem ktoś cicho zaklął.
- Em chłopaki wszystko gra ? - podniosłam laptopa tak, żeby mnie widzieli. W pokoju nie było Zayna i Liama. 
- No to pokaż no nam tego Mastera. - powiedział bez entuzjazmu Harry, a ja posłałam mu ciepły uśmiech.
- Dalej nic ? - pokręcił zrezygnowany głową. - Daj jej czas. To dla niej ważne, wiedziała, że nie pozwolisz jej jechać więc zrobiła to za twoimi plecami. Oczywiście na mnie możesz być zły w 100 %. 
- Nie jestem. Boli mnie tylko,że nikt mi nie powiedział. Ja sam nie wiem, czego chcę. No dobra pokaż go nam. Mam nadzieję, że to nie żaden zbir , bo znając twoje szczęście umiesz przyciągać kłopoty. 
- Pff. .  - prychnęłam,  a na twarzy Harrego przelotnie pojawił się uśmiech. Zawołałam przyjaciela i kazałam mu się grzecznie przywitać.
- No siema. - wrzasnął. Nie tak go wychowałam pomyślałam. A na głos powiedziałam. : Nie tak cię wychowałam. przez co kolejny raz każdy wybuchł śmiechem. 
- Nadasz się. Witamy w zespole. - powiedział głodomór i przegryzł coś. 
- No ale , ale. . on nawet nie pokazał jak gra. 
- No nie, ale ty się z nim świetnie dogadujesz , a ty jesteś ułom więc nam on też pewnie spasuje. 
- Lou !
- Ja nic nie mówiłem. To słowa Nialla tylko on bał się to powiedzieć i mnie poprosił. 
- Niall !
- Bardzo mam przechlapane ? 
- Oj bardzo. Poczekaj aż wrócisz do domu. 

***
Po rozmowie z chłopakami warsztaty trwały jeszcze godzinę. Smutno mi było, bo do zakończenia rozmowy ani Liam ani Zayn nie pojawili się w pokoju. Chciałam do niego napisać,ale nie miałam zasięgu. Wiem że to wszystko moja wina. Obwiniałam się o to i szczerze ? Nic mnie nie mogło usprawiedliwić. Pod szkołą pożegnałam się z Maxem, wcześniej wymieniając się numerami. Chłopak teraz miał w planach jakąś wycieczkę, ale chłopcy umówili się z nim na przesłuchanie więc w najbliższym czasie się zobaczymy. Nie wstępowałam nawet do domu tylko od razu pojechałam do chłopaków. Szczęście że nie zapomniałam listy. Dobrze, że Dan ma mi pomóc bo nie wiem jakbym sobie z tym poradziła. Kolejne 5 godzin spędziłyśmy na kompletowaniu listy. Oby mój pomysł wypalił. Było już grubo po północy kiedy wracałam do domu, kiedy przypomniało mi się o Zaynie. Szybko wyciągnęłam telefon i wystukałam na klawiaturze tekst wiadomości.

'' Tak bardzo mi przykro. Przepraszam, jeśli cię to zabolało, ale nie miałam złych intencji. To nie tak jak myślisz. Niedługo ci to wynagrodzę. Proszę wytrzymaj do końca trasy. Ada.  xx  ''

Byłam już prawie pod domem kiedy usłyszałam sygnał wiadomości. 

'' Wytrzymaj ? Żartujesz sobie ze mnie ? Kiedy w końcu zrozumiesz, że jesteś dla mnie ważna. Do cholery Ada ! Kocham cię słyszysz ? Kocham. ''

W jednym momencie wszystko przestało się dla mnie liczyć. On mnie kocha. Cholera jasna. Muszę coś zjeść, bo zaraz umrę z radości. Kurwa ! Ada jest w końcu szczęśliwa. Klękajcie narody. 

--------------------------------------------------------------------------



Max ( Master, Malina ) Carter.
17 lat / singiel / perkusista.
W wolnych chwilach lubi fotografować i malować. 
Od września będzie uczył się razem z Adą na kierunku artystycznym. 
Dusza towarzystwa.  





środa, 22 maja 2013

Rozdział 17 ♥ . - ' No jak to co ? Prezerwatywy ! '

 PROSZĘ KOMENTUJCIE, BO BYĆ MOŻE TO OSTATNI ROZDZIAŁ NA TYM BLOGU PRZED OSTATECZNYM ZAWIESZENIEM. 
Piszcie co myślicie o rozdziale. Kochaaam .xx



 7 komentarzy = następna notka .  Czytasz = Komentujesz 



Cisza panująca w samochodzie nie była jedną z tych uciążliwych, ale to przez nią myślałam. Intensywnie i głęboko. O jednej rzeczy, która jak na złość nie dawała mi spokoju. Ostatni raz widziałam Julę 10 min. temu. Strasznie się denerwowałam tym , że musi znowu przez to przechodzić. Westchnęłam, a w samochodzie coś się poruszyło. Zapewne to był Zayn bo kto by inny. Moje zamknięte powieki drgnęły tak jakby miały dość ciemności. Moją zimną dłoń przykryła ciepła dłoń chłopaka. Otworzyłam oczy. Wdech - wydech, wdech- wydech.
- Zayn ? - mulat na chwilę oderwał wzrok od jezdni tym samym narażając mnie na utonięcie w jego czekoladowych tęczówkach.
- Tak ?
- Jedzmy do domu. Nie mam ochoty tam wracać.
- Jak chcesz mała. - pogładził moją dłoń i wziął ją żeby zmienić bieg. Na drodze nie było ruchu więc na światłach staliśmy tylko kilka minut.
- Mam ochotę na czekoladę. - stwierdziłam, kiedy minęliśmy przydrożny sklep. Brązowooki zawrócił i wjechał na mały parking sklepiku.
- Proponuję seans filmowy. Ty, ja, słodycze i najlepsza komedia świata. - posłał mi olśniewający uśmiech i odpiął pasy. Siedziałam nadal oszołomiona w samochodzie przez co chłopak pokręcił głową, otworzył moje drzwi i mnie odpiął.
- Ściągnij buty . - zarządził .
- Co ? - ocknęłam się , na co on zrobił to za mnie.
- Robimy napad. - powiedział śmiertelnie poważnie, a ja zaśmiałam się.
- Nie śmiej się ! - pociągnął mnie za rękę tym samym zmuszając mnie do wyjścia.
- Zayn !
- No co znowu marudo ?
- Zimno mi.
- Masz. - ściągnął z siebie marynarkę i mi ją podał.
- Zayn !
- Co ?
- Czy ty powiedziałeś do mnie marudo ?
- Oj nie teraz kobieto ! Bo zepsujesz całą akcję .
- Pff. . .  beze mnie ta akcja nie ma sensu. - założyłam ręce i odwróciłam się z powrotem w stronę auta.
- Bo nie kupimy nutelli !
- Dobra już idę. - w jednej sekundzie się odwróciłam. Chłopak chwycił mnie za rękę. Powiał wiatr rozsypując moje włosy i sukienkę na na wszystkie strony. Wbiegliśmy do hipermarketu. Ja wskoczyłam do wózka, a Zayn stając na nim zaczął jeździć nim jak na hulajnodze. Minęliśmy zbulwersowaną kasjerkę i ładujc wszystko co się dało do koszyka podjechaliśmy do kasy.
- To jest napad proszę pani ! A więc ile się należy ? - spytał mulat. Kobieta wytrzeszczyła oczy i spojrzała na nas z przerażeniem. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam zwijać się ze śmiechu.
- Słucham . . . ? - wydukała po chwili Stella ( o ile dobrze przeczytałam z rozmazanego identyfikatora)
- Proszę pani ! My tu się bardzo śpieszymy. Więc niech nam pani powie ile płacimy. - powiedziałam spokojnie groźnym tonem.
- Ale . . że ale. . . a bierzcie co chcecie ! - machnęła ręką. - Dzisiaj to mój ostatni dzień, powiem że napad był . . - zdawała się nie przejmować całą tą sytuacją ,ale doskonale było widać ,że cała dygoce ze strachu.
- No to co bierzemy kochanie ? - spytał chłopak.
- No jak to co ? Prezerwatywy ! - krzyknęłam , na co chłopak wybuchnął śmiechem, a ja wraz z nim. Zdezorientowana Stella gapiła się na nas i nic z tego kompletnie nie rozumiała.
- Dziękujemy za zakupy. Wózek bierzemy gratis . - krzyknęłam przez śmiech i kazałam temu debilowi ruszyć. Zi rozpędził się i w ostatniej chwili uchronił nas przed zderzeniem z rozsuwanymi drzwiami. Pomachałam tej dziewczynie na do widzenia i zaczęłam pomagać baranowi zapakować Nutellę ! heuheuheuehe.

***
( Dwa dni później )
( TELEFON )
* Na wyświetlaczu * 
* Dzwoni Zayn < 3 *
- Hej Ad ! Mogę do ciebie wpaść ?
- Jasne. Matole czekam.
- Ja ci dam matole jak tylko przyjadę.
- Oj cicho gamoniu. Bierzesz ferajnę ze sobą ? Bo nie wiem czy zamykać lodówkę przed Niallem .
- Nie przyjadę sam. 
- Ok. To pa łośku. 
- Ja ci dam łoś.  . - nie dokończył bo wcisnęłam czerwoną słuchawkę.

Pewnie chcecie wiedzieć co u Julii ? Nie wiem za dużo, ale z tego co zdołała przekazać mi przyjaciółka Adam jest w złym stanie i do puki  mu się nie polepszy zostaje w Polsce. Podobno wykańcza go rak, ale więcej nie wiem. Dziewczyna dzwoni do mnie a potem jej telefon zostaje wyłączony. Harry jak to Harry zareagował jedynie złością i na ten czas jest zły na naszą trójkę. Jula próbowała do niego dzwonić, ale Hazza jest zbyt urażony, by usłyszeć jakiekolwiek wyjaśnienia. 

( Dzwonek do drzwi )
- Ja ci dam łosiu ! - na wstępie już mi się obrywa.
- Cicho ! - krzyknęłam i na przeproszenie obdarowałam chłopaka całusem w policzek. - Mam nad tobą władzę ! Pamiętaj jeszcze 1 życzenie :D - chłopak westchnął i spuścił głowę. Coś w jego kieszeni zaszeleściło.
- Co tam masz ?
- Miałem coś dla ciebie, ale jesteś niegrzeczna !
- Oj tam . Co masz ?
- Eh. . nie wiem czy ci . . - nie dokończył, bo wpakowałam rękę do jego kieszeni i co wyciągnęłam ? Żeeelki *---------* 
- Dzięki, dzięki, dzięki. - zaczęłam skakać jak opętana.
- No już spokój ! Muszę ci coś powiedzieć. - usiedliśmy na kanapie, a ja w między czasie dorwałam się do paczki gumisiów. 
- O patrz czerwony ! Twój ulubiony ! - pomachałam mu miśkiem przed oczami. Kiedy zbliżyłam się na wysokość jego ust, chłopak porwał słodycz z moich rąk .
- Jedziemy w trasę. - powiedział - A ja chcę żebyś jechała ze mną.
- Zayn . . kotek ja nie mogę. Na ile jedziecie ? 
- 2 tyg. - spuścił głowę. - Szkoda będę tęsknił.
- Ja też, ale mam ważny kurs do szkoły. 
- Ale będziesz dzwonić ? - spytał. 
- Jasne, a jak spełnisz moją prośbę, to czeka cie nagroda. - powiedziałam  i wsadziłam mu czerwonego żelka do buzi . 

***
- Pa matołki ! Będę tęsknić. - krzyknęłam i pomachałam im . Cztery głowy posłały mi przepiękne uśmiechy i odmachały. Cztery . .. bo Harry przygaszony siedział już w samolocie.

***
( TELEFON )
( . . . )
- Aha , no to trzymaj się kaktusie !
- Nom pa , pa ; * . . . 

***
( TELEFON )
* Na ekranie *
* Dzwoni Li < 3 *
( . . . )
- No i jak się sprawuje ? 
- Dobrze, daje radę, ale z Hazzą jest gorzej.
- Wiem Jula mówiła, że dalej nie odbiera. Wiesz Liam mam pomysł . . . To co pomożesz mi ?
- Jasne. 
- Ale nikomu ani słowa.
- Tak jest. Jutro wyślę ci listę. Musze kończyć. Trzymaj się. 
- Wy też. Pa.